POCZĄTEK KOŃCA: EXODUS PRZEZ WĘGRY

Niezwykłe wydarzenia 1989 roku mogły zajść dzięki reformom w innym kraju Europy Wschodniej. 2 maja na polecenie władz węgierskich na granicy z Austrią zaczęto usuwać zasieki z drutu kolczastego, powodując tym wyłom w żelaznej kurtynie. Wydarzenie to na ekranach telewizorów oglądał cały świat; Niemcy z NRD dojrzeli w tym szansę wydostania się na wolność. Wiedząc o tym, że już jesienią miały wejść w życie nowe przepisy wizowe dotyczące wyjazdów na Węgry, nie zamierzali zwlekać z podjęciem i wykonaniem decyzji; poza tym okres letni dostarczał doskonałego pretekstu do wyjazdu.

Przeprawa przez granicę nie była wcale łatwa. Duże odcinki zasieków nie zostały jeszcze usunięte, a oddziały węgierskiej straży granicznej nadal patrolowały pas graniczny. Szczęśliwcy, którym udało się przedostać musieli przedzierać się przez lasy i trzęsawiska oraz wymknąć się z rąk żołnierzom, którzy czasami, ale bynajmniej nie zawsze, udawali, że niczego nie widzą i nie słyszą. Początkowo, tych których złapano podczas przekraczania zielonej granicy deportowano do NRD. gdzie czekało na nich więzienie. Później Węgrzy tylko stemplowali paszporty, resztę zostawiając wschodnioniemieckiej policji, która wiedziała już co robić z tymi nieszczęśnikami — oczywiście pod warunkiem, że ci ostatni w ogóle decydowali się na powrót do domu.

Gdy tylko władze NRD zorientowały się w sytuacji, przedsięwzięły kroki mające zapobiec wzrastaniu liczby uciekinierów. Wszystkich udających się na Węgry zatrzymywano, a ich bagaż dokładnie przeszukiwano. Każdy podróżujący jedynie z niewielkim bagażem podejrzany był o brak chęci do powrotu. Te same zamiary przypisywano osobom posiadającym przy sobie ważne dokumenty takie jak metryka urodzenia. Sprytniejsi uciekinierzy rezerwowali bilety powrotne do Bułgarii, a w podróż wyruszali objuczeni bagażem, tak jak gdyby wybierali się na coroczne wakacje z rodziną — wszystko tylko po to, aby wysiąść w Budapeszcie.

Choroba przywódcy SED Ericha Honeckera, która wyłączyła go z działania 8 lipca, stanowiła pewne ułatwienie dla emigrantów. Nie znalazł się nikt inny, kto potrafiłby wypełnić lukę powstałą w organach władzy, i powstrzymać wzmagającą falę uciekinierów. W sierpniu, co noc już 200 Niemców z NRD przez zieloną granicę przedostawało się do Austrii. Ci, których złapano mogli jedynie pocieszać się tym, że Węgrzy nie stemplowali już paszportów i pozwalali ponownie próbować szczęścia. Wiele osób nie będących w stanie pokonać granicy, którym kończyły się zasoby finansowe, szukało pomocy i schronienia w ambasadzie Republiki Federalnej Niemiec w Budapeszcie. Kryzys miał wkrótce osiągnąć apogeum.