POWSTANIE ROBOTNICZE
Śmierć Stalina (5 marca 1953) wywołała nadzieje na ulżenie losowi Berlina, lecz zostały one wkrótce rozwiane. W sektorze wschodnim komuniści niechcący wzniecili tlące się niepokoje wprowadzając 16 czerwca 10-procentową zwyżkę norm produkcyjnych. Dla robotników i tak już w pocie czoła zarabiających na utrzymanie rodziny żądanie, aby więcej wytwarzać, a mniej zarabiać było nie do zniesienia. Pierwsi zaprotestowali budowlani z bloku 40 prestiżowej Stalinallee. którzy złożyli narzędzia i pomaszerowali do centrum miasta, zabierając po drodze wielu innych robotników i przechodniów. Na Strausberger Platz zmietli z drogi usiłujące ich zatrzymać jednostki Volkspolizei i doszli przez Alexanderplatz na Unter den Linden. Stąd licząca mniej więcej 8000 osób demonstracja przemaszerowała pod budynek ministerstw rządowych w byłym Ministerstwie Lotnictwa Goringa przy Lepzigerstrasse. gdzie zażądali rozmówienia się z szefem SED Walterem Ulbrichtem i premierem Ottonem Grotewohlem, z których żaden się jednak nie pojawił. Koniec końców do demonstrantów wysłano trzech mniej ważnych ministrów. Niewątpliwie zaalarmowani skalą demonstracji ministrowie obiecali podjąć próby obniżenia norm produkcyjnych. Lecz teraz tłum chciał już więcej i padły żądania o wolność polityczną. Ogłosiwszy na następny dzień strajk generalny prostestrujący wrócili na Stalinallee, zdzierając po drodze plakaty SED. Oświadczenie o zniesieniu nowych norm produkcyjnych wygłoszone tego samego dnia przez Grotewohla nie powstrzymało strajku, o którym poinformowały na terenie całej NRD zachodnie stacje radiowe. Około 300.000 robotników w 250 miastach dołączyło do strajku i o 7.00 stutysięczny tłum maszerował przez Berlin Wschodni pod budynek ministerstw.
Ulbricht i Grotewohl obawiali się o własną skórę i wezwali pomoc sowiecką. Gdy przed południem na Lepizigerstrasse pojawiły się sowieckie czołgi, trasę ich blokował nieporuszony tłum ludzi. Komendant sowiecki, generał Paweł Dybrowa, ostrzegał przez głośniki, że wprowadzono stan wojenny i wykraczającym przeciw niemu grozi sąd wojenny, lecz skutki jego wystąpienia były znikome. Dubrowa wydał oddziałom rozkaz parcia naprzód z czołgami w odwodzie i w tym momencie padły pierwsze strzały.
Tłum rozproszył się na dźwięk pierwszych kul, pozostały jedynie wyrostki, atakując czołgi cegłami i butelkami. Walki uliczne toczyły się w całym Berlinie przez resztę dnia i dopiero z zapadnięciem zmroku Sowieci odzyskali komunistyczną kontrolę nad miastem.
Śmierć poniosło co najmniej 267 demonstrantów, 116 milicjantów i 18 żołnierzy sowieckich, oblicza się także, że podczas represji po powstaniu rozstrzelano bez sądu 92 cywilów (w tym jednego przechodnia z Berlina Zachodniego). Mocarstwa Zachodnie nie uczyniły nic, aby zapobiec egzekucjom, jak również późniejszym procesom „kontrrewolucjonistów”, podczas których zapadło czternaście wyroków śmierci i niezliczone wyroki więzienia — stanowiło to ostateczne potwierdzenie, że Berlin jest podzielony.
Bertolt Brecht, który w 1949 roku wrócił do Berlina i zdecydował się mieszkać we wschodniej części miasta, podsumował ten epizod w wierszu zatytułowanym „Rozwiązanie”:
Po powstaniu 17 czerwca
Sektetarz Związku Pisarzy
Kazał rozdać na Stalinallee ulotki
Z których można było wyczytać, że naród
Stracił zaufanie rządu
I mógł je odzyskać tylko
Zdwoiwszy wysiłki. Czy w takim razie
Nie byłoby prościej, gdyby rząd
Rozwiązał naród
I obrał nowy?
Przez pozostałą część lat 50-tych w Berlinie było stosunkowo spokojnie, lecz ważne wypadki zachodziły w Niemczech Zachodnich za Kanclerza Konrada Adenaura. Najważniejszym z nich był tzw. „cud gospodarczy”, dzięki któremu Niemcy Zachodnie podniosły się ze szkód wojennych, aby stać się najsilniejszą gospodarką w Europie, co wpłynęło dodatnio na losy Berlina Zachodniego. Na froncie politycznym dominowała doktryna nieuznawania NRD Hallsteina. Rozciągnięto to na zrywanie kontaktów dyplomatycznych z krajami, które uznawały NRD. Pragmatyczny wyjątek uczyniono dla Związku Sowieckiego.