Berlin – Kreuzberg wschodni: SO 36
W latach trzydziestych ubiegłego stulecia przemysł berliński zaczął zatrudniać rolników z okolicznych wiosek w fabrykach i warsztatach. Wielu z nich przybyło do niewielkiej wsi Kreuzberg, aby pracować we wschodniej części miasta i mieszkać za niski czynsz w budynkach naprędce skleconych przez spekulantów. Kreuzberg stał się rejonem robotniczym, a w późniejszym okresie przedmieściem Wielkiego Berlina. Potentat elektronicznny Siemens rozpoczął działalność na podwórzu jednego z domów z Kreuzberga. W latach trzydziestych naszego stulecia miejscowi związkowcy i robotnicy prowadzili walki uliczne z nazistami, podczas wojny miejscowość ta jako jedna z nielicznych uniknęła całkowitego zniszczenia, a po wojnie znalazła się wśród najszybciej odbudowanych. Wszystko się zmieniło, gdy w 1961 roku wzniesiono mur berliński: Kreuzberg stał się wschodnim przyczółkiem miasta, odciętym od swego naturalnego zaplecza na terenie Berlina Wschodniego. Ludność zaczęła się wyprowadzać, okna w domach zabito dyktą i rozpoczął się schyłek Kreuzberga. Jednocześnie miasto pozbawione taniej siły roboczej z Berlina Wschodniego zaczęło się rozglądać za innymi jej źródłami i tak narodziła się klasa robotników sezonowych z innych krajów, zwanych Gastarbeiterami. Do miasta sprowadzili się masowo Turcy, z czasem ściągając rodziny i muzułmańską kulturę; niewielu właścicieli domów gotowych było przyjąć nowo przybyłych i stopniowo założyli oni społeczność w rejonie, gdzie czynsze były najniższe: w Kreuzbergu.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Kreuzberg stał się enklawą turecką, do której dojechali jeszcze Gastarbeiterzy z Jugosławii, Hiszpani i Włoch. Dołączyli także radykałowie, studenci i nieprzystosowani społecznie członkowie pokolenia 1968, którzy często zjeżdżali do Berlina dlatego, że była to metoda uniknięcia służby wojskowej, a w Kreuzbergu istniały olbrzymie możliwości mieszkania „na dziko“. W latach osiemdziesiątych „dzicy“ lokatorzy z Kreuzbergu zyskali ogólnokrajowy rozgłos i socjaldemokratyczne władze miasta prowadziły w stosunku do nich przychylną politykę, dotując dobrze zorganizowane grupy lokatorów i zabezpieczając je do pewnego stopnia przed groźbą eksmisji. Kwitły osiedla w rodzaju Mehringhof (które właściwie znajduje się za „granicą”, w zachodnim Kreuzbergu), centrum alternatywnej sztuki i rzemiosła.
Wszystko przedstawiało się w różowych kolorach dopóki władzy nie przejąła chadecja. Posługując się argumentami o własności municypalnej — wiele budynków w Kreuzbergu należy do władz miasta — oraz rosnącej przestępczości i narkomanii prawicowy minister spraw wewnętrznych posłał do Kreuzberga oddziały policji specjalnej, aby zamknęły zajęte „na dziko” budynki. Wywołało to zamieszki uliczne, demonstracje na terenie całego miasta oraz protesty polityczne, które osiągnęły apogeum, gdy podczas jednej z demonstracji piętnastoletni chłopiec zginął pod kołami autobusu. Radykalni działacze robotniczy wezwali do strajku i władze miasta zmuszone były ustąpić.
Jak na razie na tym się sprawa zakończyła. Turcy i inne społeczności emigracyjne mają się dobrze, między „dzikimi” lokatorami a nowymi władzami miasta panuje pełen napięć rozejm, a co sprytniejsi politycy sprowadzają się tutaj, aby zaskarbić sobie łaski radykalnej młodzieży. Albowiem trzeba powiedzieć, że mieszkanie w Kreuzbergu to swego rodzaju deklaracja.
Chcąc ocenić atmosferę polityczną w Berlinie wystarczy zobaczyć, co dzieje się na ulicach tej dzielnicy. Podczas berlińskiej konferencji MFW w 1988 roku władze otoczyły Kreuzberg kordonem policji, a nawet zamknęły wszystkie tamtejsze stacje U-Bahn i, co dziwniejsze, panował względny spokój.
Jednakże nie trzeba być zainteresowanym rewolucją i politycznymi machinacjami, aby dobrze czuć się w Kreuzbergu. Nigdzie w mieście życie nocne nie jest tak bujne jak tutaj, a i w dzień przyjemnie tu pospacerować, zajść do któregoś z niezliczonych tureckich snack-barów na kebab, idąc o dziewiątej do kawiarni na śniadanie składające się z wódki zakąszanej piwem lub po prostu wchłaniając atmosferę tego miejsca, która wygląda jak jeden z tureckich targów przeniesionych ze Stambułu na osiedle mieszkaniowe w jednym z państw byłego bloku wschodniego.
Najlepiej można zapoznać się z dzielnicą jadąc metrem linii # 1 (zwanym na tym odcinku, dość uszczypliwie, „ekspresem stambulskim”) do stacji Kottbusser Tor lub Schlesisches Tor. Okolica stacji Kottbusser Tor jest dość typowa: obskurne stragany, tanie kafejki i zapachy kuchni południowoeuropejskiej. Przecinając Dresdener Strasse, koło tureckiego kina, dochodzisz do głównej arterii Kreuzberga, Orianienstrasse, która na wschód od Moritzplatz jest naszpikowana cafebarami, galeriami sztuki i sklepami z konfekcją co w pewnym sensie stanowi „alternatywny” Kurfurstendamm. Wpadnij do Cazzo pod numerem 187, aby zapoznać się z tym, co miejscowi nazywają Szene — modne miejsce, gdzie coś się dzieje. W okolicy Schlesisches Tor dominuje zabudowa mieszkaniowa. Jeśli znasz niemiecki, poczytaj sobie napisy na murach, które odzwierciedlają specyfikę okolicy: KOBIETY NIEMIEC I TURCJI ŁĄCZCIE SIĘ I WALCZCIE ZE WSPÓLNYM WROGIEM PATRIARCHATEM, to tylko jeden z przykładów. Nocą ciemność nadaje obu rejonom atmosferę grozy i dającą się odczuć bliskość zakazanych rozrywek.
Landwehrkanal przebiega na południe od Oranienstrasse a szeroki pas Hasenheide-Gneisenaustrasse poniżej wyznacza granice z zachodnim Kreuzbergiem. Wzdłuż Siidstern (przy którym znajduje się stacja U-Bahn) jest kolejna seria cafebarów (najbardziej popularny jest Wunderbar naprzeciwko stacji), a przy Gneisenaustrasse jest kilka dobrych restauracji, lecz nie ma tu już prawie nic z dzikiej atmosfery wschodniego Kreuzberga.